...

piątek, 25 września 2009

Malwinka

Dzisiaj już mogę spokojnie coś napisać. Wreszcie po miesiącu niezmotoryzowania mam samochód. Nie jest to niestety szczyt marzeń ale jeździ i to całkiem fajnie, lekko się prowadzi i przyzwyczajenie się do mniejszego autka nie sprawiło mi żadnych problemów. Kupiliśmy i odjechałam ..dobrze ,że policji ani żadnego radaru nie spotkałam:)

Jednym słowem odzyskałam wolność i znowu mogę się cieszyć sielankowym bytem na wsi:)
Mogę już na spokojnie zająć się sprzątaniem ogrodu, robótkami i wychowaniem Malwinki:)

Tak właśnie dostał na imię nasz zajączek, niestety płeć można określić dopiero po uboju, więc zaczekamy:))). A ,że obracam się wyłącznie w męskim towarzystwie, postanowiłam zacząć wyrównywać siły:)) i tak zajączek dostał imię Malwinka , nie jest to mój pomysł ale mojego męża,(mówi ,ze jestem świrnięta i gadam z zającem bo do gadania z psem czy kotem już się przyzwyczaił:)
Szczerze mówiąc nie wiedziałam ,że taki dziki zwierz może się tak szybko zadomowić i sprawić tyle radości. Etap karmienia mlekiem ze strzykawki mamy już za sobą, teraz Malwinka pije mleko ze spodeczka, zajada się mleczem i uwielbia kaszę mannę. Przestała juz atakować Mańka w poszukiwaniu "cycka", kocisko dzielnie znosił te poszukiwania wręcz ataki na jego miękkie futerko i jego kocią indywidualność, leżał i chwilami miałam wrażenie ,że nawet mu się to podoba.
Były to chwile ,że łzy same cisnęły się do oczu, jak to małe stworzenie pragnęło matki i miękkie kocie futerko mu ją przypominało. Szukałam sposobu, rady jak i kiedy mogę pozwolić mu wrócić na wolność , niestety nie znalazłam . Nie mam sumienia go wypuścić zwłaszcza jak wczoraj na własne oczy widziałam jak jastrząb porwał całkiem spora kurę naszej sąsiadki.
Az mi skóra ścierpła ,że to nasza Malwinka mogła być.
Malwinka zostaje u nas i koniec.
Ma na razie swoja klatkę odziedziczona po śwince morskiej ale w planach jest spory letni wybieg na dworze , szczelnie zabezpieczony przed intruzami, którzy chcieliby zwierzątko skrzywdzić a jak ciut podrośnie to w domu moze sobie spokojnie śmigac bez ograniczeń. Nasz domowy zwierzyniec przyjął ją ze zrozumieniem i troską. Nawet Cezar mimo swojej początkowej zazdrości:)nosem zagania ją do klatki i całymi dniami waruje wgapając się z podziwem jak się zając myje a czyszcioch z niej niesamowity.:)
Ja najbardziej lubię chwile po karmieniu, wtedy Malwinka pakuje się na moja szyję, po drodze obgryzając łańcuszki czy co tam mam na szyi a jak nie mam to kolczyki tez dobre:)) i ląduję w moich długich włosach, na ramieniu i tak może leżeć godzinami.
a ja zamiast cos dziergac to siedze godzinami i sie wgapiam w zająca:))
Może rzeczywiście jestem świrnięta?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze dodają mi skrzydeł :)) Zostaw choć słówko :))